Świadectwa ze Mszy Świętych z modlitwą o uzdrowienie

Nie mam odwagi aby publicznie dać świadectwo o uzdrowieniu jakie otrzymałam w czasie ostatniej Mszy Św. z modlitwą o uzdrowienie, napiszę wiec teraz kilka zdań.

Nie przyszłam na Mszę prosić Pana Boga o uzdrowienie dla siebie. Bóg jednak chciał zupełnie inaczej. Od dłuższego czasu miałam ogromne trudności z pełnym wybaczeniem osobom, które mnie w przyjaźni zawiodły, zraniły. Mimo iż nie miałam złych relacji z nimi, to na ich widok wzbierała we mnie ogromna złość a wręcz wściekłość spotęgowana do tego stopnia, że mogłabym się na nie rzucić z pogryźć jak pies. Osobista modlitwa nie przynosiła stałej ulgi, bo po pewnym czasie zazwyczaj to we mnie na nowo wzbierało, skutecznie mnie od środka wykańczając. Często po spotkaniu z taką osobą czułam się emocjonalnie wykończona.

W czasie Adoracji, kiedy ksiądz wypowiadał słowa i modlił się za osoby z takimi dolegliwościami poczułam, że jakaś wewnętrzna siła napiera wewnątrz mnie na mój żołądek i całą jamę brzuszną z taką siłą, że chciałam krzyknąć. Przeszło mi przez myśl, że to właśnie o tym mówi Bóg do mnie i chce mi to zabrać. Poddałam się tej sile, pomyślałam: wytrzymam wszystko aby tylko Bóg mi to zabrał. Po kilku sekundach ucisk ustąpił. Potem w czasie modlitwy kapłana nad sobą poczułam jak otacza mnie całą, bardzo ciepłe prawie namacalnie aksamitne powietrze. Takiego spokoju wewnętrznego dawno nie miałam i nie trwał tak długo. Mimo, że wokół mnie dzieją się różnie rzeczy, które mogłyby mnie wytrącić z równowagi to ja jestem niewzruszona. Ta dolegliwość ustąpiła, miałam spotkanie z tymi osobami i nic wewnętrznie nie odczuwałam. Wiem, że to Bóg sprawił i Jemu za to chwała!!! A.P.


Mimo, że jesteśmy ludźmi wierzącymi, to jednak trudno wyobrazić sobie jak wielką moc ma Duch Święty. Na ostatniej Mszy, w której prosiliśmy o uzdrowienie doświadczyłam miłości Boga. Po wypowiedzeniu przez księdza słów, że teraz są uzdrawiane osoby, które mają guzy na tarczycy poczułam ciepło, a łzy same popłynęły mi z oczu. Podczas, gdy ksiądz trzymał ręce na mojej głowie, powieki zaczęły mi opadać czego nie byłam świadoma. Po tym doświadczeniu moje ręce i nogi drżały, w tym momencie poczułam ogromną radość. Za to wszystko chwała Panu! U.G.


„Jestem tu by wielbić, by oddawać chwałę. Jestem tu by wyznać: To mój Bóg! Dobry i wspaniały, cały tak łaskawy, ponad wszystko cenny dla mnie jest…”

Tak, te słowa oddają to, co się we mnie działo podczas ostatniej Eucharystii z modlitwą o uzdrowienie, podczas całego modlitewnego spotkania tego wieczoru. Dotarło do mnie, że właśnie po to przychodzę: by wielbić mojego Boga, żeby oddawać Mu należną Jemu chwałę. I choć różne prośby serce wypowiadało, to wciąż jak bumerang wracały słowa: „Panie Jezu, uwielbiam Cię!”

Patrzyłam na kapłanów i widziałam, że to sam Pan Jezus bierze w swoje ręce nasze serca, nasze myśli, nasze dusze i uzdrawia je, i czyni swoją własnością. Patrzyłam na ludzi podchodzących do kapłanów, patrzyłam na kapłanów i gorąco modliłam się za nich. Żeby Pan Bóg okazał przez ich posługę swoją moc, swoją potęgę i miłość. Żeby ludzie wreszcie poznali, że On jest najważniejszy, że On jest wszystkim…

Schola śpiewała jakąś pieśń, nie pamiętam już jaką. A ja słyszałam: „Nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego!” I w jednej chwili Pan Bóg uwolnił mnie od sceptycyzmu, dystansu wobec tego, na co patrzyłam, czego byłam świadkiem. Zrozumiałam, że to On, nie kto inny. Ja chciałam po swojemu, a On przychodzi właśnie tak! I w tym odkryciu odnalazłam pokój. Byłam taka wolna, taka radosna, taka lekka! Jeśli można oddychać Bogiem, to ja Nim oddychałam. Chyba po raz pierwszy czułam potrzebę wzniesienia rąk w górę i uwielbiania Boga!

A gdy kapłan modlił się nade mną – byłam tak bezpieczna, tak spokojna, tak radosna i najszczęśliwsza na świecie. W dłoniach Pana Boga… Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i wziął mnie za rękę… Na sekundę, na mgnienie oka, a pamiętam do dziś. I do dziś i ja się uśmiecham…

Modliliśmy się trzy i pół godziny? Możliwe. Ale mogłabym i całą noc spędzić na modlitwie. Wracałam do domu powoli, jakbym chciała opóźnić powrót do szarej rzeczywistości. Nie mogłam zasnąć. To tylko zdrowy rozsądek podpowiadał, że przecież następnego dnia muszę wstać do pracy. Budziłam się w nocy kilka razy – ze śpiewem duszy, po prostu wszystko we mnie śpiewało, nawet wtedy, gdy spałam… „Uwielbiamy Cię, wysławiamy Cię, jesteś godzien chwały i czci!” Niesamowicie piękne!

Izabela


Przed pierwszą Mszą o uzdrowienie bardzo się bałam.Szczególnie gdy powiedziano mi, że na tej Mszy traci się przytomność.Gdy poszłam na nią pierwszy raz, doświadczyłam namacalnej obecności Chrystusa. Nie doznałam spoczynku w Duchu Świętym, ponieważ tego nie chciałam.Kolejnym razem poddałam się woli Pana i doświadczyłam tego pięknego stanu. Msza ta pomogła mi przebaczyć moim winowajcom. Niedługo przed tą Mszą byłam u wróżki. Gdy kapłan uzdrawiał duszę, gdy mówił o czynach okultystycznych, wróżbiarskich poczułam mrowienie, fala gorąca przeszła przez moje ciało i zakręciło mi się w głowie. Wierzę, że moja dusza została uwolniona od tego grzechu. Również po Mszy tej, gdy było mówione”uzdrawiam osoby chore na kręgosłup”, zapiekła mnie łopatka. Prowadzę siedzący tryb żyia i często bolą mnie plecy. Od tamtego czasu ból zanikł.

Zachęcam wszystkich do uczestnictwa we Mszy o uzdrowienie 🙂


Kochani,
Mam na imię Marcin i chciałbym podzielić się z Wami świadectwem ze Mszy Świętej o uzdrowienie. Podczas ostatniej Mszy Świętej, kiedy ksiądz modlił się przed Najświętszym Sakramentem, w moim serce autentycznie poczułem obecność Jezusa Chrystusa. Wielka radość przepełniła mnie. Zacząłem wtedy uwielbiać Pana przez słowa pieśni śpiewanych przez Caelesticę oraz modliłem się własnymi słowami. Później podczas nakładania rąk poczułem JEGO bliskość. Patrząc na ludzi, którzy wychwalali Pana, chciało się zostać w Kościele. Kościele, który z radością uwielbia Jego moc. Na zakończenie chciałbym podziękować wszystkim, którzy dzielą się świadectwami i tą niezwykłą RADOŚCIĄ. Nie mogę doczekać się na kolejne spotkanie z Nim. Pozdrawiam Wszystkich! Szczęść Boże!


Boży Duch swoją łaską pobudza nas do modlitwy, taką modlitwą dzieli się z nami Katarzyna. Ta modlitwa, to odpowiedź na doświadczenie żywego Boga, który jest w naszym życiu obecny i działa.

„Panie, staję przed Tobą. Z pustą głową, z pustym sercem, z pustymi rękami. Znów nie mam nic. Wszystko mam od Ciebie. Na modlitwie doświadczam tego szczególnie. Gdy zamkniesz swą rękę – nie potrafię się modlić.Dlatego proszę Cię, Jezu najmilszy, o dar Twojego Ducha. Poślij Go do mojego serca, do duszy mojej. Niechaj mnie przeprowadzi. Niech znów odczuję moc i potęgę Jego działania!Duchu Święty, Boże mój, Światłości moja, Życie moje! Duchu Święty, Boże, racz przyjść do duszy mojej, racz mnie oświecić, błagam! Staję bezradna (…). Oświeć mnie! Poprowadź mnie, pokieruj moimi słowami, pokieruj umysłem, pokieruj sumieniem. Duchu Święty, poucz mnie! Módl się we mnie! Przyczyniaj się za mną w błaganiach, których nie sposób wyrazić słowami. Przyjdź do mnie, Duchu, przyjdź do mnie Duchu – Miłości! Rozpal mnie, ożyw mnie! Duchu Święty, Boski Mieszkańcu duszy mojej, wychwalam Cię, wywyższam Cię, uwielbiam Cię! Wyznaję w Tobie jedyne źródło mojego życia, życia mojej duszy, mojej modlitwy, mojego trwania przy Bogu, mojej miłości. Ty mocą działającą w nas możesz nieskończenie więcej niż prosimy czy rozumiemy. Daj mi poznać to, od czego chcesz mnie uwolnić. Daj mi poznać to, co mnie na Ciebie zamyka, co zamyka mnie na działanie Twojej mocy i miłości, co zamyka mnie na drugiego człowieka, na moich najbliższych. Duchu Święty, oświeć mnie! Poprowadź mnie! Trzymaj w dłoniach duszę moją i oddawaj ją w miłości twojej Bogu Ojcu i Jezusowi Chrystusowi…(…) Panie, uwolnij mnie od lęku przed Tobą. Uwolnij mnie od rezerwy wobec Ciebie. Uwolnij mnie od trzymania się na dystans wobec Ciebie. Spraw, niech rzucę się w Twoje ramiona z bezgraniczną ufnością, miłością i oddaniem. Uwolnij mnie, Jezu, od częściowego oddania Ci mojego życia. Spraw, abym była Twoja w każdym ułamku sekundy, w każdym oddechu, uderzeniu serca, w każdej myśli i spojrzeniu.Jezu Zmartwychwstały, uwolnij mnie spod władzy szatana. Tylko Ty jesteś przecież moim Bogiem! Niech jego kuszenie będzie bezskuteczne – pragnę zwyciężać, Panie, Twoim zwycięstwem. Ty, gdy chodziłeś po krainie Galilejskiej, wyrzucałeś złe duchy, uzdrawiałeś dusze ludzkie, proszę, uwolnij mnie od złych duchów, od duchów nieczystych, które zniewalają moje oczy, które zniewalają moją wyobraźnię, które zniewalają moją pamięć, które atakują moje pragnienia, relacje z ludźmi. Uwolnij mnie, Panie! Jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić… Ufam Tobie! Ufam Tobie całym sercem, wciąż za mało, małodusznie, niecierpliwie… Ale pragnę ufać jedynie Tobie, pragnę na Tobie jedynie polegać, Tobie się oddawać, Tobie całkowicie się zawierzać.Uwolnij mnie, Panie, od ducha lenistwa, który odciąga mnie od pełnienia Twojej woli. Wszak Ty nie oczekujesz ode mnie czynów nadzwyczajnych tylko prostego wypełniania moich obowiązków. Uwolnij mnie od oszczędzania siebie, od ducha bylejakości, niedbałości, niedokładności. (…) Panie, uwolnij mnie!Jezu, miłości moja, uwolnij mnie od ducha nie-miłości, obojętności, nieżyczliwości i wyobcowania. Uwolnij od zranień z przeszłości, od krzywd z dzieciństwa, młodości i tych świeżych, z dzisiaj… Uwolnij mnie od obraźliwych słów, które – mimo upływu kilkunastu lat – wciąż w głowie słyszę, wciąż pamiętam. Które wciąż mnie bolą. Uwolnij mnie, Jezu, od poczucia odrzucenia, zdrady i osamotnienia. Uwolnij mnie od strachu przed odrzuceniem, zdradą i osamotnieniem.Uwolnij mnie od ducha niszczenia mojego zdrowia. Ulegając jego wpływom niszczę najcenniejszy dar, jaki od Ciebie otrzymałam – moje życie, niszczę moje ciało, które stworzyłeś na swoją świątynię, świątynię Ducha Świętego… Przebacz mi, Boże!Uwolnij mnie od wszystkiego, co Ci się we mnie nie podoba, co staje się murem wysokim, który mnie od Ciebie oddziela. Uwolnij mnie, Panie od szukania mnie samej, a nie Ciebie jedynie. Bądź moim wszystkim! Uwolnij mnie od wszystkiego, co nie jest Tobą. Zabierz ten bagaż ciemności, zła, smutku, łez. A rozlej miłość i łaskę. Rozlej pokój i światłość. Nie pozostawiaj uwolnionych, oczyszczonych przestrzeni pustymi: wejdź we wszystkie zakamarki duszy mojej, serca mojego, życia mojego. Zapanuj nad całą mną! Poddaję się Tobie! Oddaję się Tobie! Nie chcę mieć siebie. Pragnę tylko Ciebie! W każdej myśli, w każdym słowie, w każdym czynie… Pragnę Twojego panowania w moim życiu, w duszy mojej.Wychwalam Cię, Boże, uwielbiam, składam Ci dziękczynienie! Dziękuję Ci za Ducha Świętego, którego posłałeś do mojego serca. Dziękuję, ze przeprowadziłeś mnie przez tę modlitwę, przez ten czas, dziękuję, ze okazałeś mi swoją miłość, łaskawość i miłosierdzie. Dziękuję, ze wysłuchałeś moich próśb i nie zostawiłeś bez pomocy mojej nieumiejętności. Dziękuję za doświadczenie działanie Ducha Świętego, jego potęgi i delikatności. Bądź uwielbiony, mój Boże! Bądź wychwalony! Bądź wysławiony, Jezu Chryste!Amen!”

Katarzyna


Podczas ostatnich Mszy o uzdrowienie zdałam sobie sprawę jak wyraźnie Bóg do mnie mówi. Nie byłam do końca tego pewna, i cały czas o tym myślałam.Na jednej z Mszy , gdy ksiądz szedł przez kościół z Najświętszym Sakramentem , śpiewając i uwielbiając poczułam jak Ktoś mocno złapał mnie za rękę,otworzyłam oczy ale nikogo nie widziałam ,lecz to uczucie było coraz mocniejsze. Czułam ciepło.Gdy ksiądz był już przy ołtarzu ,nikt już jej nie trzymał… W czasie wczorajszej Mszy znów coś się wydarzyło. Śpiewając fragment pieśni: „i prowadzisz nas do domu ,gdzie mieszkanie przed wiekami przygotował dla nas Ojciec” ,usłyszałam jak ktoś zapytał mnie : „Idziesz?” Nagle otworzyłam oczy ,aby zobaczyć kto to lecz też nikogo nie zobaczyłam ,każdy uwielbiał i śpiewał…Po mszy postanowiłam się upewnić czy ktoś ze znajomych do mnie tego nie powiedział,okazało się , że nie.I nagle nasunął mi się na myśl cytat:”Jeśli chcesz,pójdź za mną”. Dzięki tym Mszom moje ,życie na prawdę się odmieniło ,zauważam w każdej choć najmniejszej rzeczy działalność Boga.Chwała Panu za to wszystko! 🙂


Mam na imię Ania. Jezus tak dużo działa w moim życiu, że podzielę się z wami tylko maleńką cząstką tego. Pierwszy raz na mszy o uzdrowienie i uwielbieniu w Bielinach byłam w maju. Pamiętam dokładnie moment modlitwy przebaczenia przed Jezusem. Nie do końca byłam świadoma ran , jakie mam w sobie. Kiedy ksiądz zaczął modlić się o łaskę przebaczenia dla osób, które były odrzucone,porzucone przez ojca, poczułam, jak płyną mi po twarzy łzy,jak wewnątrz mnie wszystko boli i krzyczy. Nie mogłam powstrzymać łez i tego wydostającego się ze mnie bólu.Czułam jak w to miejsce wpływa miłość Jezusa.Kolejnym niezwykły moment przeżyłam, gdy ksiądz chodził z Jezusem po kościele.Miałam zamknięte oczy i w pewnym momencie poczułam ,że znów płyną mi łzy. Otwarłam oczy i zobaczyłam przechodzącego z Jezusem księdza.Jego obecność była żywa i prawdziwa. On był obok. Kochający i uzdrawiający.A potem nałożenie rąk i błogosławieństwo.Duch Święty mnie pociągnął. Czułam się tak kochana,że chciało się umrzeć i być z Nim zawsze.Ta radość trwa i trwa. Chwała Jezusowi!


Chciałam się podzielić moim doświadczeniem. Od kilku lat mam problem z prowadzeniem samochodu z powodu mikro-snu. To taki sen,który trwa kilka sekund,można nawet mieć otwarte oczy. Nie zależy od woli człowieka. Może grać radio,można rozmawiać,czy modlić się. Z tego powodu rozbiłam samochód,a następnym kilka razy znalazłam się na poboczu,prawie nad rowem. I to nawet jadąc z kimś drugim. Byłam u lekarzy specjalistów,robiłam badania i wykluczyli inne przyczyny. Tego się nie leczy. Jedyną radą jest przestać prowadzić samochód (co w mojej sytuacji rodzinnej i życiowej jest niemożliwe),a w razie wielkiej konieczności pobudzać się „dopalaczami”: colą, tigerem itp.Na Mszy Świętej z modlitwą o uzdrowienie byłam Bielinach 5 razy. Do Bielin mam daleko,ponad 100km. Eucharystia jest o 19,więc jadę prosto po pracy,po całym dniu,zaczętym ok 5 rano. Do domu z powrotem dojeżdzam po północy. Po ostatniej Mszy uświadomiłam sobie,że nie mam problemu z zasypianiem-nie potrzebuję pobudzaczy. Mam w samochodzie puszki z Tigerem,ale po nie nie sięgam. Tak jest chyba od pierwszej Mszy,na której byłam,czyli od maja. To Pan Bóg daje mi łaskę bezpiecznej drogi na i po Mszy. W innych wyjazdach też bardzo rzadko sięgam po środki pobudzające. Nie prosiłam Boga o to uzdrowienie, modliłam się o inne rzeczy. Ale Jego drogi nie są naszymi drogami. On wie najlepiej,czego nam najbardziej potrzeba i hojnie rozlewa swoje łaski. Dziękuję Bogu,za dar,który otrzymałam,bardzo dziękuję. I tą radością chcę się dzielić z innymi. M


Mam na imię Monika. 3 grudnia byłam na pierwszej mszy z modlitwą o uzdrowienie w Bielinach, na której doznałam cudu. Jestem młodą dziewczyną kilka lat temu wykryto u mnie zaburzenia hormonalne lekarze mówili, że najprawdopodobniej już zawsze będę musiała brać tabletki, aby mój organizm mógł funkcjonować w sposób prawidłowy. Usłyszałam również, że najprawdopodobniej będę mieć problemy z zajściem w ciążę. W czasie kiedy kapłan modlił się nademną o dar Ducha Świętęgo poczułam, że ”upadam”. Kiedy ksiądz skończył modlitwę i odszedł odemnie drżały mi ręce, poczułam obecność Jezusa, byłam przepełniona Jego miłością, czułam wewnętrzny spokój i wielkie szczęscie. Na drugi dzień po mszy miałam umówioną wizytę u lekarza. Powiedział, że mój stan zdrowia uległ znacznej poprawie i jest juz na tyle dobry, że zmniejszył mi dawkę tabletek, które przyjmowałam i powiedział, że nie będę musiała brać ich w każdym miesiącu i w ten sposób do wakacji uda mu się mnie z nich wyprowadzić tak, że będę mogła je całkowicie odstawić. Podczas tej mszy modliłam się o uzdrowienie duchowe mojej rodziny, nie myślałam nawet o tej chorobie, nie prosiłam o uzdrowienie a Pan Jezus tak zadziałał, że stał się cud. Wiem, że mój Pan jest zawsze ze mną, jestem szczęśliwym człowiekiem, wiem, że On nigdy mnie nie opuści. ; )
Uwielbiam Cię! Panie, wielbić chcę Ciebie ! Niech popłynie z serca chwały pieśń! Uwielbiam Cię, Tyś jedynym jest Bogiem! – Pragnę dzisiaj wielbić Cię!


Od kilku dni źle się czułam. Kłuło i ściskało mnie serce. Wiem, to jakieś nerwobóle, ale już zastanawiałam się, czy to nie ja powinnam wylądować na kardiologii zamiast mojego ojca.
O co się modliłam? O uzdolnienie mnie do przebaczenia – ojcu właśnie – w którym jest tak wiele nienawiści do ludzi. Pokłóciłam się z nim wczoraj przez telefon, dałam się ponieść emocjom, wylałam żale, pretensje, wypomniałam, że gdy ja byłam w szpitalu, on mnie nie odwiedził, a ja jego – tak (to ta pycha, o której ksiądz dziś mówił w homilii). Te „wypominki” uświadomiły mi, że moje relacje z ojcem wciąż potrzebują uzdrowienia.
Modliłam się o uzdrowienie z mojej choroby: „Jeśli chcesz, Panie… A może potrzeba, żebym walczyła ze sobą do końca życia?”
No i prosiłam, żeby przestało mnie kłuć to serce. Układałam Panu Bogu scenariusz, że chcę poczuć ciepło Jego dłoni na moim sercu, żeby mnie już nie bolało…
Gdy poczułam dłoń księdza na mojej głowie, zamknęłam oczy i zdążyłam tylko pomyśleć „Panie Jezu, oddaję się w Twoje ręce…” Słyszałam pojedyncze słowa modlitwy wypowiadanej przez księdza, ale pamiętam tylko dwa: „miłość” i „serce”. I pamiętam znak krzyża na czole.
A potem – sama nie wiem… Stałam z rękami uniesionymi w górę, milczałam, nie śpiewałam ze wszystkimi – choć znałam śpiewane pieśni. Słyszałam, że ktoś z przodu kościoła upadł – nieważne! Wciąż z zamkniętymi oczami miałam wrażenie, jakbym była w kościele sama – ale nie sama. Bo wiedziałam, że stoję przed Jezusem. Nie, nie widziałam Go. Ale zrozumiałam: „Panie Jezu, nie ważne, że ja Ciebie nie widzę. Ważne, że Ty widzisz mnie, że Ty patrzysz na mnie”. I tak sobie stałam przed Panem… Jak długo? Nie mam pojęcia… Dwie, trzy pieśni? To był cudowny czas. Uwielbiałam Go, wychwalałam, wysławiałam, mówiłam, że Go kocham… A On na mnie patrzył…
Szukałam ciepła Jego dłoni, a znalazłam miłość spojrzenia. A taki pokój to tylko On może dać… I serce już mnie nie kłuje i nie ściska 😉
A na odchodne Pan Jezus dał mi do zrozumienia, że to Jego miłosne wejrzenie wcale się nie kończy po moim wyjściu z kościoła…
No a teraz siedzę sobie i piszę to świadectwo, a On patrzy na mnie… A ja uśmiecham się do Niego 🙂
Dorota